piątek, 1 maja 2020

Rowery - wielka pasja Roberta Kubicy... [aktualizacje,zdjęcia]

         Kolejny świetny wywiad Roberta Kubicy... Tym razem na łamach portalu rowery.org, Robert opowiedział Jakubowi Zimochowi o swojej wielkiej pasji do kolarstwa oraz o tym jak jazda na rowerze pomogła mu wrócić na łono królowej motorsportu...
           Zapraszamy Was do lektury zapisu tej świetnej rozmowy dwóch wielkich pasjonatów kolarstwa o ich wieloletniej pasji do rowerów, przyjaźni z gwiazdami kolarstwa oraz ulubionych wyścigach...

CZĘŚĆ I


Skąd się wzięło u Ciebie w ogóle zainteresowanie kolarstwem?
Prawdę mówiąc od zawsze miałem do czynienia z rowerem. Moi rodzice się śmiali, że wcześniej próbowałem pedałować, niż zacząłem chodzić. Jako młodemu dzieciakowi, w codziennej zabawie zawsze towarzyszył mi rower. Z czterema kumplami urządzaliśmy sobie jakieś wyścigi wokół bloku: pół-żużlowe, pół-rowerowe.

Gdy byłem starszy, pamiętam, że pojechałem na obóz rowerowy. Ale to wszystko były rowery górskie. Nawet kiedy ścigałem się już w kartingu w Polsce, to ten rower jakoś zawsze był obok mnie – na podwórku, na wakacjach i tak dalej.

Później moim podstawowym zadaniem stało się ściganie i jakoś ta pasja poszła na bok, bo na rower nie miałem już za bardzo czasu. Potem zacząłem wyjeżdżać do Włoch, już bez roweru, i nie miałem okazji jeździć.

Później powiedziałem sobie „OK, spróbuję pojeździć na rowerze". I spróbowałem, ale miałem taką dosyć niebezpieczną sytuację... kiedy jechałem drogą, kobieta w zaparkowanym aucie otworzyła drzwi tuż przede mną. Powiedziałem sobie: "no dobra, mam już tylko jedną w pełni sprawną rękę, nie mogę ryzykować wypadku jeżdżąc sobie dla przyjemności". I znów odstawiłem rower.

Dlaczego powiedziałem, że kolarstwo pozwoliło mi wrócić na dobre tory?

Ponieważ to była nie tylko część fizyczna, ale też mentalna mojej rehabilitacji i powrotu do formy. Uważam, że nie chodzi o to, żeby jeździć szybko czy wolno, czy też o technikę jaką się jeździ. Myślę, że jazda na rowerze naprawdę dużo daje i może dużo dać wszystkim. Nie chodzi o ściganie się z innymi. To może być naprawdę super możliwość wyciszenia się, bycia ze sobą, z naturą... to czas, żeby pomyśleć. W zależności od swojego humoru można dostosować swój styl jazdy. I, jakby nie było, bardzo się cieszę, że znowu odkryłem tę pasję z dzieciństwa, ponieważ przez ostatnie lata naprawdę sporo mi dała.
Jak już zacząłeś jeździć, to od razu z wysokiego C. Normalnie ludzie przecież nie jeżdżą od razu regularnie z Alessandro Petacchim czy Michałem Kwiatkowskim.
Muszę tu powiedzieć, że jeżdżę w miarę dużo, jak na czas, który mam. Oczywiście w okresie, w którym się teraz znaleźliśmy, tego czasu mam sporo. Ale nawet startując i mając wyścigi, a przy tym podróżując po całym świecie, staram się utrzymywać formę. Doszedłem do takiego momentu, że jak nie jeżdżę kilka dni, to brakuje mi roweru. I to jest bardzo fajne. To pokazuje, jak rower znowu stał się częścią mojego życia i jak dużo mi daje.

Alessandro [Petacchi] jest moim dobrym kumplem. Poznaliśmy się dosyć późno, ale dzięki kolarstwu spędzamy razem sporo czasu. "Kwiato" poznałem chyba 2 lata temu i miałem okazję dołączyć się do ich coffee ride w okolicach Monako. Ostatnio, przed koronawirusem, jeździłem z Sylwkiem Szmydem. Paru kolarzy znam, jest to bardziej przyjaźń i kumpelstwo niż jeżdżenie razem na tym samym poziomie. 
Dają Ci jakieś rady o kolarstwie? Sam ich wypytujesz o wskazówki?
Ja sam się interesuje i dopytuję. Moim największym źródłem informacji jest Michele Bartoli, który aktualnie trenuje sporą grupę kolarzy i zawsze chętnie dzieli się doświadczeniem, kiedy pytam o wskazówki czy rady. Zresztą Michele bardzo dobrze znam i bardzo podziwiam, nie tylko za to jakim jest kolarzem, ale też jakim jest człowiekiem. Bardzo go szanuję za jego osiągnięcia i podejście do kolarstwa.

Moim największym problemem jest luźne podejście do kolarstwa. Traktuję rower raczej jako potrzebę, jako rekreację czy utrzymanie formy. Nie robię sobie rozpisek czy tabeli z treningami. Oczywiście sam się wkurzam, jak kumple zrywają mnie z koła pod górę, albo gdy nie jestem w formie. Ale nie mam mobilizacji, żeby na dłuższy okres skoncentrować się tylko na specyficznych treningach i robieniu ich od A do Z.
Czy tak jak w motosporcie, spotkałeś się z jakimiś zwyczajami, tradycjami czy historiami w kolarstwie które Cię zaskoczyły?
Każdy sport ma swoje cechy, swoją specyfikę i swoje historie. Bardzo często trenuję i spędzam czas we Włoszech, w rejonie, gdzie jest dużo kolarzy. Mam też jednego kolegę, kolarza z Bardiani, z którym jeździmy na symulatorach wyścigowych. Wiadomo, że będąc w środowisku jakieś historie się słyszy, ale te trzeba zostawić w swoim gronie [śmiech].


Oglądasz wyścigi kolarskie?
Zawsze lubiłem oglądać kolarstwo. Myślę, że kolarstwo ma dużo wspólnego z Formułą 1. To znaczy, albo może być super fascynujące, albo bardzo nudne. Jest wielu ludzi, którzy mówią, że zasypiają w czasie wyścigów F1 i tym bardziej w czasie wyścigów kolarskich. Z tym, że większość ludzi nie jest w stanie sobie wyobrazić jaki to jest wysiłek i co się dzieje w trakcie wyścigu.


Masz jakiś ulubiony wyścig?
Ja w 2017 roku miałem jechać na "Flandrię". Bardzo lubię historie o niej. Moi kumple kolarze co roku jeżdżą do Belgii na klasyki, zarówno startować w amatorskich wyścigach jak i oglądać wyścig zawodowców. Zawsze mi opowiadają różne ciekawe historie. I to jest fajne w kolarstwie, że wszystkie historie powodują, że cofam się 20-30 lat wstecz, gdy byłem młody. Może to jest też plus moich znajomych, że potrafią mi opowiedzieć o tych wyprawach, w taki sposób, że budzą fascynację i chęć bycia tam.
Jak oglądasz wyścigi kolarskie, to wolisz klasyki, gdzie jest krótko i zwięźle, czy opery mydlane jak Tour de France?
To zależy. To są dwa różne rodzaje wyścigów. Częściej oglądam Wielkie Toury i podoba mi się w nich też taktyka, różnorodność tego, co się dzieje, kto się może pokazać, kto się nie może pokazać. Myślę, że to jest coś, czego człowiek, który nie zna się na kolarstwie, może nie wyczuć. A szkoda.

Jest naprawdę dużo rzeczy, które zmieniły się w kolarstwie przez ostatnie 20-30 lat. Tak jak w Formule 1, tak samo w kolarstwie, słyszę, że kolarstwo to już nie to samo. Albo że 20-30 lat temu to byli kolarze, a ci co teraz jeżdżą w ogóle nie mieliby szans.


W Formule 1 panuje o Tobie opinia, że świetnie analizujesz dane wiele z nich wyciągając i że lubisz to robić. Obecnie podczas jazdy na rowerze można zbierać wiele danych. Też je zbierasz i analizujesz? Czy w kolarstwie Cię to kompletnie nie interesuje?
Mam parę czujników i rzeczy, które mogę sobie sprawdzić. Ale, jak powiedziałem wcześniej, podchodzę do tego bardziej luzacko. Czasami sobie myślę, że na trenażerze mógłbym popracować nad techniką pedałowania, ponieważ moja prawa noga jest dużo krótsza. To mi pokazuje, jak bardzo kolarstwo mi pomogło.

Gdy zaczynałem jeździć na rowerze, oczywiście nie same początki, ale już później, to prawa noga podawała dużo słabiej. Miałem mniej watów i dużą dysproporcję pomiędzy lewą, a prawą nogą. Teraz, kiedy jestem w formie, ta dysproporcja jest minimalna. To też pokazuje jak ciało i umysł potrafią się dostosować. Także widzisz, mam te czujniki, chociaż nie za bardzo na nie patrzę.
Łączysz sobą dwa, czasem wrogie światy, kierowców i rowerzystów. Czujesz czasem na szosie wrogość tych pierwszych?
Jeździłem w wielu krajach, mogę powiedzieć, że to zależy od tego, gdzie jesteś, od kraju i kultury. Ale też sporo się zmienia. Wydaje mi się, że jest coraz lepiej. Chociaż czasem myślę, że rowerzyści też trochę przeginają. To nie jest tak, że ta wrogość wzięła się z niczego. Są grupy, które się do tego przyczyniają. Jak zawsze, w każdej dziedzinie życia, nie należy wszystkich wrzucać do tego samego worka.


CZĘŚĆ II 

Z jednej z twoich ostatnich rozmów na żywo, dowiedzieliśmy się jakie ciekawe samochody trzymasz w garażu. Ja natomiast, gdy przeglądałem twoje zdjęcia na rowerze, to naliczyłem 2 różne Treki, Pinarello i ostatnio Specialized. Kolekcjonujesz rowery? Masz jeszcze jakieś inne ciekawe maszyny?
Pinarello Dogma to mój stary rower z 2010 roku, dostałem go od Pinarello kiedy jeździłem w Formule 1. Powrócił ze mną na szosę kiedy się rehabilitowałem. Jest to rower, który do dzisiaj mam, chociaż pożyczyłem go ostatnio kumplowi. Za każdym razem robi na mnie wrażenie. Może dlatego, że jest mój, ale jak patrzę, to myślę, że minęło 10 lat, a ciągle ma [świetną] formę i kształty. Czuć oczywiście, że technologia poszła naprzód. To jest niesamowite, zmieniając rowery nie zdawałem sobie sprawy, że geometria może mieć tak duży wpływ. Na pewno nie myślałem, że aż taki.

Następnie przeszedłem na Treka. Dlaczego Trek? Ponieważ jednym z moich pierwszych rowerów górskich, takich bardziej konkretnych, był właśnie rower tej marki. I jakoś został mi też w pamięci i w sercu. Niestety ten taki zielono-szary Trek nawet nie był mój, tylko należał do Trek Italia. Mało osób o tym wie, ale teraz się dowiedzą, że zostałem potrącony. 3 albo 4 dni po tym jak zostałem ogłoszony rezerwowym kierowcą Williamsa.
Słyszałem, że Ty też całkiem nieźle zjeżdżasz. Kilku kolarzy wypowiadało się o twoich umiejętnościach z szacunkiem. Myślisz, że refleks z Formuły 1 Ci pomaga?
Teraz zjeżdżam dużo wolniej. Trochę zmądrzałem. Tak naprawdę zawodowcy zjeżdżają szybko, bo muszą, to jest część ich życia i sportu. Ja jak zjeżdżam amatorsko czy z kumplami... to nie ma sensu jechać szybko. Bardzo często nie tylko prędkość świadczy o ryzyku jakie podejmujesz.

Widziałem jednak wiele osób, które dużo jeżdżą na rowerze, ale zjazdów nie lubią. Nie przychodzi im to naturalnie, a mi zawsze przychodziło to łatwo. Dużo szybciej zjeżdżałem przed moim wypadkiem, 10 lat temu, kiedy miałem dwie stuprocentowo sprawne ręce.

Ja mam zmodyfikowany hamulec, jedną ręką hamuję obydwa koła. To jest duże utrudnienie jeśli chodzi o zjazdy. Szczególnie na dohamowaniach do ciasnych zakrętów czy nawrotów, ponieważ nie mam możliwości podratowania się. Jak masz dwie ręce sprawne, to hamujesz, i jak widzisz, że ci brakuje, to puszczasz przedni hamulec, a trzymasz tylni. Ja jak puszczę, to w ogóle nie hamuję. Dlatego muszę, i dobrze, zachować odpowiedni margines.

Spędzam trochę czasu na szosie, więc zdarza się, że w normalnym ruchu nie wszystko zależy tylko ode mnie. Są też inni uczestnicy ruchu drogowego i czasem auto może znaleźć się nie po tej stronie drogi. Trzeba bardzo pamiętać, że nawet jeżeli wydaje nam się, że wszystko mamy pod kontrolą, to nie wszystko zależy od nas. 


Jeśli mogę zapytać, masz jeszcze jakieś inne modyfikacje w rowerze, czy oba hamulce podpięte pod jedną klamkę to wszystko?
Tylko to, tak. No i mam podkładkę pod butem, ponieważ tak, jak ci powiedziałem, mam jedną nogę krótszą. To tyle, żadnych innych modyfikacji. Chociaż testowałem rower z silnikiem [śmiech].
A co później z jazdą po torze? Jak nie ma żadnych wyścigów, to nie ma problemu żeby wyjść i pojeździć?
Gdy tor jest otwarty i nic się nie dzieje, to można po prostu jeździć. Ktoś kto ma pass, czyli wejściówkę do padoku F1, to normalnie może wejść pojeździć. Dużo osób też biega.

Ja często jeździłem, ale bardziej w 2018 roku, kiedy nie startowałem. Kiedy jednak startujesz, to po pierwsze nie ma czasu, a po drugie musisz zachować energię na wyścig w niedzielę, a nie katować się. Ale niektóre fajne wyjazdy robiłem poza torem.

W Japonii zrobiłem sobie pętlę, którą wyszukałem na mapach w internecie. Tam wcześnie robi się jasno i postanowiłem, że jak wstanę wcześnie, to pojadę na rower. Zrobiłem 100 kilometrów, prawie 2000 metrów przewyższenia. Ale jak pomyśleć, gdzie ja byłem… Nie miałem ze sobą żadnych narzędzi, przez ponad 3 godziny spotkałem tylko ze 4 auta, ale widziałem za to małpę. Także znalazłem się w scenerii z typowo japońskimi podjazdami, które kojarzą mi się z „Tokyo Drift” czy „Fast and Furious". Jak byłem mały, to oglądałem te filmy i drogi wyglądały dokładnie tak samo. Widziałem te nawroty, te Nissany składające się w zakręty. Na koniec wjechałem na szczyt, a tam dżungla.

I to są takie fajne wyjazdy i przygody, które wspominasz. Tak naprawdę z zerowym pojęciem o regionie, w którym się znajdowałem, patrząc na mapę wybrałem sobie drogę. Oczywiście patrząc też, żeby była na moją nogę. Wybierasz scenerię i jedziesz. Poznajesz wiele miejsc, w których nigdy byś nie był i których nigdy byś nie znalazł.
Gdybyś miał porównać zmęczenie po kilkugodzinnej jeździe na rowerze ze zmęczeniem po wyścigu Formuły 1?
Obciążenie fizyczne jest zupełnie inne. To jest fajne pytanie i w dobrym okresie. Ja zwiftowałem i robiłem treningi dwa razy dziennie przez ostatnie 3 tygodnie. Nawet kumple mi mówili, że nie będą ze mną jeździć, bo mam za dobrą formę.

Ostatnio wróciłem na symulator, zacząłem się bawić i jeździć. Pojechaliśmy wyścig wirtualny i w przeciągu tygodnia forma na rowerze mi spadła. Bardziej się chyba męczyłem na tym symulatorze, niż na rowerze. Ale nie fizycznie, tylko mentalnie. To jest koncentracja. To jest inne zmęczenie.

Bardzo często na rowerze, przynajmniej w moim wykonaniu, są chęci, są ambicje, ale brakuje formy, a bardzo dużo dzieje się w głowie. Ja bardzo często widzę, że przekraczam granice. Albo inaczej, mogę dużo więcej zrobić na rowerze gdy jestem w dobrej formie mentalnej, niż gdy jestem mentalnie zmęczony.


Innym słynnym kierowcą F1, który bardzo dużo jeździł na rowerze, był Fernando Alonso. Jeździliście kiedyś razem?
Fernando jeździł dużo na rowerze w okresie, kiedy ja miałem wypadek albo trochę wcześniej. To był ten okres, kiedy on bardzo ambitnie podchodził do planów kolarskich, ale razem nie jeździliśmy. W ubiegłym roku jeździłem z osobą, która z nim jeździła i jeździ. Ten sam fizjoterapeuta, który kilkanaście lat współpracuje z Fernando jeździł też ze mną na wyścig. Może kiedyś się uda. 
PKN ORLEN co raz śmielej inwestuje też w kolarstwo. W ubiegłym roku zorganizował po raz pierwszy wyścig w barwach narodowych dla kolarzy poniżej 23-go roku życia pod nazwą ORLEN Wyścig Narodów. ORLEN wspiera też cykl wyścigów dla amatorów, które, między innymi, odbywałyby się właśnie jako imprezy towarzyszące Wyścigowi Narodów i Tour de Pologne. Jeśli oczywiście pozwoli na to sytuacja epidemiczna, czy jest szansa, że kiedyś zobaczymy Cię na trasach tych wyścigów?
Myślę, że gdy wyjdziemy z tej ciężkiej sytuacji, to będę miał naprawdę sporo u siebie do roboty. Dwa lata temu myślałem, żeby przyjechać z kumplami, ale wyścigi kolarskie muszę niestety teraz odpuścić. Mówię niestety, bo chciałbym się pokazać. Przypięcie numeru na rower i na siebie dodaje mi motywacji. Jednak jest to bardziej przygoda i zabawa, niż start żeby się wykazać. Jest jednak spore ryzyko, szczególnie w grupie, że może się coś wydarzyć. Na dzisiaj nie mam tego w planach, ale może w przyszłości.

Zapis całej rozmowy z Robertem Kubicą możecie przeczytać tutaj: Część I: Kolarstwo wiele mi dało, Część II: Kolarstwo to taki zastrzyk energii
 
źródło: rowery.org

AKTUALIZACJE

04.05.2020 godz. 14:31

04.05.2020 godz. 13:31

03.05.2020 godz. 13:35

03.05.2020 godz. 13:09

03.05.2020 godz. 13:00

03.05.2020 godz. 11:33

02.05.2020 godz. 14:01

02.05.2020 godz. 10:17

01.05.2020 godz. 16:00

                   ...#GarageTime od Alfa Romeo Racing ORLEN... 
01.05.2020 godz. 12:07

01.05.2020 godz. 11:28

01.05.2020 godz. 09:54

GALERIA