Było ciężko! Tuż przed wskoczeniem do kokpitu spotkałem na prostej startowej George’a Russella. Spytał, jak leci, a gdy odpowiedziałem, że będzie ciężko, on stwierdził, że to prawdopodobnie najbardziej wymagający fizycznie tor w tymroku. Wszyscy sądziliśmy też, że będzie to chaotyczny wyścig. Przerywany i z żółtymi flagami, a nic się nie wydarzyło. Przejechałem więc 70 okrążeń, które były wymagające, także mentalnie. Dzieje się jeszcze tak wiele rzeczy, o których nie wiesz…

Czyli?

Nie wiesz, jak będzie się prowadził bolid. Jak dużo przyczepności stracisz… Ja nigdy tu nie jechałem na oponach pośrednich i na twardych (czyli tych, których Robert używał w wyścigu – przyp. red.). Ostatnio jechałem bok w bok, czy walczyłem z innym kierowcą, momentami, w 2019 roku. Prawa jest taka, że po 2010 roku znalazłem się co prawda w stawce Formuły 1, ale tak naprawdę się nie ścigałem. Dziś, choć jestem na mecie na 15. miejscu zdarzało się, że stoczyłem kilka fajnych pojedynków – z Vettelem, a potem pod koniec wyścigu dogoniłem Latifiego. Udało mi się go wyprzedzić, więc choć ostatecznie łatwo nie było, jestem zadowolony.

Jak się odnajdywałeś we wszystkich wyścigowych procedurach, jak start, czy pit stopy…

Fakt jest taki, że nawet jeśli od zeszłego roku jestem kierowcą rezerwowym w naszym teamie, przed wyjazdem na prostą startową wykonałem może trzy próbne starty. Przez ostatnie dwa lata… Nawet gdy jedziesz w treningu, nigdy nie szukasz czasu na wjeździe na pas serwisowy. Tak, jestem kierowcą rezerwowym, ale prawda jest taka, że nigdy nie zakładasz, że coś takiego się przydarzy (i wejdziesz z rezerwy – przyp. red.). Teoretycznie to się może zdarzyć, ale nigdy nie ryzykujesz, że zrobisz coś głupiego, a szczególnie, gdy pojawiasz się w kokpicie co 3-4 miesiące. Po prostu w tych momentach starasz się nadrabiać stracony czas, a potem i tak nie możesz kontynuować jazd. Więc start w wyścigu z rezerwy to tak, jak byś dał tenisiście rakietę po dwóch latach przerwy i powiedział mu, żeby zagrał mecz w Wimbledonie.

Jak ułożył się start?

Nie wypadł wspaniale, jeśli chodzi o procedury startowe. Ponadto jestem kierowcą rezerwowym. Tak, zajmujemy się pewnymi rzeczami, ale nie jeździmy w zoptymalizowanej konfiguracji wyścigowej. Miałem jednak wspaniałe wsparcie zespołu. Od inżynierów. Jeśli chodzi o mojego inżyniera wyścigowego, to pierwszy raz zdarzyło się, że akceptowałem kogoś, kto często mówi (przez radio - przyp. red.). Na początku mówił do mnie właściwie na każdym okrążeniu. Normalnie tego nie cierpię, ale tym razem pokazało mi to drogę na trudnym etapie wyścigu. Bardzo mi pomogło. Chciałbym więc podziękować całemu teamowi. Wszystkim chłopakom. Zapewne mieliśmy nadzieję, że będzie lepiej. Szczególnie w przypadku Antonio. Jeśli chodzi o mnie… Tak. Wczoraj mogłem zrobić trochę lepszą robotę, ale dziś, biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, pojadę do domu z satysfakcją.

Walczyłeś z Latifim kilka razy. Miałeś niebieskie flagi… Jak ciężko było wejść w ten rytm i utrzymać właściwą temperaturę opon?

Po pierwsze – bardzo długo pozostawaliśmy na oponach pośrednich od startu wyścigu. Zapewne nawet zbyt długo. Traciłem dużo czasu, a właśnie na tym etapie byłem dublowany, a na zużytych oponach ciężko się jedzie za innymi bolidami. Tak, wyprzedza cię bolid, który jest szybszy, ale tracisz nie tylko dwie sekundy, żeby zjechać mu z drogi. Potem musisz jeszcze zrobić większy odstęp, bo samochód po prostu nie trzyma się drogi. Tak samo było pod koniec wyścigu, gdy jechałem już na twardych oponach. Miały już prawie 30 okrążeń przebiegu. Oczywiście to bardzo stabilna opona, ale gdy zjeżdżasz z linii wyścigowej, to ją schładzasz, a ja prawie straciłem kontrolę nad bolidem tylko dlatego, że jechałem za Lewisem. Przepuściłem go w pierwszym zakręcie i pomyślałem, że w drugim zakręcie pojadę spokojniej i nagle przekonałem się, że w ogóle nie mam przyczepności. Jazda za innym autem w tych bolidach jest bardzo ciężka. Wiedziałem, że to trudne, ale nie pamiętałem, że aż tak.

Jak trudno było wyprzedzić Latifiego na ostatnim kółku?

Ja traciłem czas (będąc dublowanym – przyp. red.), a pół okrążenia, może okrążenie dalej Nicholas tracił czas. Udało mi się dobrze przejechać ostatni sektor i doładować baterie, więc wykorzystałem wszystko, co miałem w układzie napędowym oraz DRS. Wiedziałem, że to będzie dość prosty manewr i udało mi się go wyprzedzić, co jest fajną nagrodą. Nie dlatego, że to był właśnie on! Dziś po raz pierwszy od 2010 roku czułem, że ścigam się w Formule 1. Choć były te wszystkie trudności, był to zapewne łatwiejszy wyścig od tego, co często się działo w 2019 roku. Wiele rzeczy z pewnością mógłbym jednak jeszcze poprawić, ale ogólnie jadę do domu bardzo zadowolony.

Jak dużo frajdy dał ci ten weekend. Jak dobrze znów było być kierowcą Formuły 1?

Szczerze mówiąc nawet, gdy walczyłem tu w czołówce, nie miałem z tego za dużej frajdy. Formuła 1 jest po prostu wymagająca…

Stresująca?

Stresująca nie! Musisz się mocno koncentrować na tym, co robisz. Oczywiście masz satysfakcję i radość z tego, co osiągasz i z tego, jak się spisałeś, ale podczas weekendu nie ma czasu na radość czy frajdę. Mamy oczywiście dobre relacje z Antonio, jako moim kolegą zespołowym. Przed wyścigiem powiedziałem mu nawet, że niezależnie od tego, jak to się ułoży, zapamiętam to i on powinien to zapamiętać jako jeden z wyścigów, podczas których naprawdę tę frajdę mieliśmy. Pracowaliśmy razem. On starał mi się pomóc, a ja bardzo cieszyłem się z jego wczorajszego wyniku. Niestety nie udało się tego zamienić w tak udaną niedzielę dla ekipy, jak liczyliśmy. Tym razem miałem jednak frajdę, a chłopaki z zespołu pomagali mi i wyciągnęliśmy z tego maksimum, co się dało.

Czy na Monzie będziesz lepiej przygotowany?

Tak. Biorąc pod uwagę, że tu w ogóle nie byłem przygotowany, to będzie lepiej, ale w porównaniu z innymi? Nawet nie wiem, czy do tego dojdzie. Czy będę się ścigał, ale jeśli to się zdarzy… Wczoraj powiedziano mi, że mam trochę pecha, bo będzie inny format weekendu. Potrzebuję czasu w kokpicie, zanim zaczną się kwalifikacje, a jeśli będę się ścigał na Monzie, będzie tylko godzina treningu. Jeśli to się zdarzy, nie będzie łatwo, ale myślę że dziś pokazałem, że potrafię użyć głowy. Że szczególnie w takich okolicznościach lepiej jest stracić kilka dziesiątych sekundy, ale utrzymać się na asfalcie, niż starać się osiągnąć coś, co i tak jest prawie nieosiągalne. Bo w tym sporcie nie ma cudów. Wskoczyć ot tak do kokpitu i z miejsca mieć mocne tempo to prawie niemożliwe, choć… Gdyby to się zdarzyło w zeszłym roku, to jestem przekonany, że zeszłoroczny bolid dawał mi znacznie więcej pewności, więc byłoby mi znacznie łatwiej. Niestety z jakiegoś powodu w tegorocznej maszynie mam znacznie większe problemy. Trochę szkoda, ale tak już jest.

Czemu tak jest?

Są powody, które sprawiają te trudności. Wiem, dlaczego tak jest, ale nigdy nie staraliśmy się nad tym pracować. Tak. Jestem rezerwowym, ale zespół koncentruje się na kierowcach wyścigowych. Ja nawet nie naciskałem, aby znaleźć na to jakiś czas, czy nawet pieniądze, aby zmieniać coś pode mnie. Szkoda, ale nie jesteśmy wielkim zespołem. Dajemy z siebie wszystko, a ja jako kierowca rezerwowy rozumiem, że wszelkie zasoby muszą być przeznaczane na kierowców wyścigowych, aby zoptymalizować wyniki. Tak czy inaczej chciałbym podziękować zespołowi, bo dali mi potężne wsparcie!